Po dłuższej przerwie powracam.Weekend z LGP w Wiśle już za nami, a przed nami LPK na którym niestety mnie nie będzie :(
Wracając do Wisły - było świetnie! Zdobyłam prawie wszystkie podpisy, jakie chciałam poza podpisem Romana Koudelki :/ Nawet Janne Ahonena udało mi się złapać! Co do atmosfery - niezastąpiona i niezapomniana. Uśmiech sam wchodzi na twarz, kiedy widzi się setki kibiców przed skocznią, którzy bawią się na całego. Wszyscy się ze sobą bawią i to jest chyba najpiękniejsze.
Podczas tych zawodów zostałam wiele razy zaskoczona - pozytywnie i negatywnie.
Po pierwsze, Finowie nie są tacy straszni jak ich malują (poza Janne ;) ) Podczas piątkowego konkursu stałam przed domkiem Norwegów, Niemców i Szwajcarów. Akurat przechodził Ville więc go zaczęłam z koleżanką wołać. Podszedł do nas i zaczął rozdawać autografy. Taka sama sytuacja powtórzyła się z Jarkko. Natomiast podczas kwalifikacji bardzo dużo autografów rozdawał Harri Olli - nikomu nie odmówił podpisu. Janne, jak to Janne, olał wszystko i wszystkich. Mi udało się go złapać za rękę na kwalifikacjach aby się podpisał na zdjęciu. Inną, mniej sympatyczną sytuację miałam z Marinusem, który najnormalniej w świecie mnie wyminął - rozdał autograf dziewczynie przede mną i za mną. Zdarza się i tak. Na szczęście udało mi się go złapać po treningu ;) Za swoją porażkę uważam natomiast brak autografu Romana Koudelki, ale do niego dokopię się inaczej :D Co jeszcze mnie zaskoczyło? Zachowanie Szwajcarów - Luca, Andreasa i Pascala. W piątek podeszli do nas, jak ich zawołaliśmy. Pomiędzy zawodnikami, a fanami był spory odstęp - ponad metrowy, a co zrobili Szwajcarzy? Przeskoczyli przez barierki, pozowali do zdjęć i rozdawali autografy. Ogólnie byli bardzo mili i cierpliwi, tak jak Jarkko i Ville. A który dzień był najlepszy? Ewidentnie sobota. Pewnie zastanawiacie się czemu. Już śpieszę z wyjaśnieniem. Ten konkurs był ewidentnie najbardziej oblegany i trudno się dziwić. Przy barierkach były tłumy, a ja załapałam się na drugi rząd. Przy moim miejscu kręcił się Jakub Janda więc zawołałam go aby podpisał mi się na bilecie. On wziął zeszyt i podpisał się w nim, a następnie oddał mi go. Po chwili zobaczyłam, że coś jest jeszcze pod zeszytem. Okazało się, że były to akredytacje, a konkretniej 5 akredytacji. Ja zgarnęłam chyba najlepszą, bo byłam gościem samego Richarda Schalerta. Po konkursie złapałam go jeszcze i podpisał mi ją. Ale jedną z rzeczy, dzięki którym na mojej twarzy pojawia się uśmiech to plastron Kento Sakuyamy - jeden z lepszych w mojej kolekcji, ale dłużej napiszę o nim w innym poście.
Na dziś to tyle, ale będzie jeszcze duuużo innych wpisów. Poniżej zamieszczam zdjęcia moich zdobyczy oraz akredytacji. Poza wpisami dotyczącymi autografów pojawi się kilka ze zdjęciami z LGP :) Wypchanych skrzynek!
Asia
Wszystkie podpisy oraz plastron Kento Sakuyamy
Akredytacja Richarda Schalerta
Gratuluję! Będziesz zimą? :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Niestety nie, ale jak dobrze pójdzie to za rok na LGP ;)
UsuńGratuluję serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdobycze.
OdpowiedzUsuńTylko zazdrościć ci
Pozdrawiam
Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że lepiej niż ja.
Dziękuję ;) No jestem ciekawa jak Tobie poszło ;)
UsuńGratuluję :)
OdpowiedzUsuńWidziałam tą akcje z Jane��Szczęściara!
OdpowiedzUsuń